czwartek, 25 września 2014

Zakupy domowe na stancję - czego potrzebuje student?

Zakupy. 
Czasem to przyjemność, czasem aż brzmi groźnie. Jednak i tak przyjdzie czas, gdy będzie trzeba je zrobić. Radzę, by zabrać się za nie nie w ostatnim tygodniu przed przeprowadzką, lecz kompletować powoli rzeczy w miesiąc od przeprowadzki. 

Po pierwsze trzeba zrobić listę. Listę zakupów na stancję, listę zakupów uczelnianych, listę zakupów, których koszta dzielone będą na wszystkich współlokatorów a także listę, co trzeba wziąć z domu. 

Dziś zajmiemy się listą zakupów na stancję. Oczywiście nie wszystko jest koniecznością, nie wszystko musi być tak jak napisałam, wiele rzeczy jest kwestią dogadania :)



Co kupić na stancję?
  • kołdra, poszewka, jasiek, piżamka
  • po ok. 3 talerze różnego rodzaju, sztućce, kubek, szklanki, kieliszki
  • garnek, patelnia, deska do krojenia, łopatka do przewracania mięsa
  • gąbki do zmywania, ściereczki, rękawica kuchenna, czajnik
  • parasolka, ciapki, grubsze skarpety
  • przyprawy, płatki, jakieś ciasta, herbata/kawa, masło, makaron, ryż, coś z puszek (pasztet/konserwa rybna itp.), 6-pak wody, syrop do zrobienia kompotu
  • mydelniczka, ręczniki, woreczki na bieliznę, chusteczki, inne przybory higieniczne, mydło w płynie, pasta i szczoteczka do zębów, gumki do włosów
  • artykuły na uczelnie (dokładny opis będzie w przyszłych postach :) )
  • papier śniadaniowy/folia aluminiowa, cedzak,
  • uzupełnić ewentualne braki kosmetyków

Rzeczy, które mogą być w mieszkaniu lub nie, ale warto je mieć:
  • żelazko, deska do prasowania, suszarka
  • mikrofalówka, odkurzacz
  • kosze na śmieci (przynajmniej 1 w kuchni, 1 w łazience)
  • szczotka, zmiotka, mop, wiadro, miska

Co kupić wspólnie ze współlokatorami:
  • worki na śmieci
  • gąbki do zmywania, płyn do naczyń, do szyb, do łazienki
  • odświeżacz do łazienki, kostka WC, papier toaletowy, papier ręcznikowy
  • proszek do prania/płyn do płukania

A już jutro się przeprowadzam w nowe miejsce! :)
Rzeczy już prawie wszystkie spakowane. Jutro tylko zapakować do samochodu, około 16 wyjedziemy i o 17 będziemy pewnie na miejscu. Będziemy mogły się powoli rozpakować, chociaż część rzeczy. :)



Może uda mi się ustawić automatyczne dodawanie postów, to na dniach pojawią się kolejne rady.

poniedziałek, 15 września 2014

Szukanie mieszkania na studia - rady i moje doświadczenie

W dzisiejszym poście postaram się odpowiedzieć na pytania jak: gdzie szukać mieszkania na studia? Jaki pokój wynająć? Na co zwrócić uwagę? i inne...

Ja mieszkania szukałam tylko na stronie internetowej, a dokładniej na olx.pl

W ustawienia wyszukiwania wpisałam miasto, zaznaczyłam opcję, aby ogłoszenia były ze zdjęciem (wolałam nie ryzykować umawiać się na spotkania z ogłoszeń bez zdjęć. Kto wie, co nas tam spotka! ;) )



Początkowo mieszkania miałam szukać sama, a dokładniej szukałam pokoju jednoosobowego. Zanim jednak poszukiwania się zaczęły odezwała się do mnie koleżanka, aby wynająć pokój wspólnie. Zgodziłam się. Choć teraz jakbym miała wybierać, to moja decyzja byłaby inna. Z czasem zrozumiałam, że ciężko mi będzie się w ogóle przyzwyczaić do mieszkania w bloku. W rodzinnym mieście mieszkałam w domu jednorodzinnym, dlatego byłam przyzwyczajona, że mogłam sobie wyjść na dwór kiedy chcę, że mam dużo miejsca. A w bloku muszę dzielić pokój dodatkowo z drugą osobą. Kolejna sprawa, to nauka. Czasem zależy od kierunku, czasem od indywidualnych predyspozycji, ale jeden ma więcej nauki, drugi mniej. Może się przecież okazać, że nie będzie można się skupić na uczeniu, podczas gdy obok siedzi druga osoba. 

Tak więc szukałam pokoju dla siebie i dla koleżanki. Można powiedzieć, że miałyśmy spore wymagania, ponieważ nasze idealne mieszkanie:
- powinno znajdować się w odległości ok. 2 km od uczelni
- w łazience musi znajdować się prysznic
- standard mieszkania na bardzo dobrym poziomie
- w mieszkaniu mogłyby znajdować się koty (koleżanka chciałaby zabrać go ze sobą, ale na daną chwilę nie wiadomo, bo gdzieś jej zniknął)
- max 4 osoby w mieszkaniu
- w drugim pokoju nie mogą być chłopcy lub para

Także trochę tego było. Szukaniem mieszkania zajmowałam się tylko ja. Są tego plusy i minusy. Plusy są takie, że nauczyłam się rozkładu (ulic) miasta, rozeznałam się w temacie, sama mogłam wybierać czy mi to mieszkanie odpowiada, nie byłam zbytnio zależna ustalając wcześniej z koleżanką szczegóły. Minusy były takie, że traciłam na to bardzo dużo czasu sprawdzając co raz czy są nowe ogłoszenia, szukając na jakiej ulicy znajduje się mieszkanie, podczas gdy koleżanka wychodziła z chłopakiem czy z koleżankami. Byłam za to trochę zła, że wcale mi w tym nie pomagała, ale było minęło.

W końcu przyszedł dzień umówionych spotkań. Pojechałyśmy, obejrzałyśmy i wróciłyśmy. Obejrzałyśmy 3 mieszkania, ale w jednym była para, w drugim pokój był przejściowy, a trzecie mieszkanie było na tzw. "zadupiu" :D Nie było tam latarni, pokój był w domu właścicieli (osobne wejście), na dole mieszkały 2 pary, a na górze były wolne jeszcze trzy dwuosobowe pokoje, kuchnia była mała, że 2 osoby by się w niej może ledwo zmieściły. To mieszkanie w ogóle się nie nadawało, choć standard był bardzo dobry. Ba! Nawet prysznic był z hydromasażem. Ale co nam po tym... Mieszkanie z pokojem przejściowym tez mi się nie widziało. Trudno. Szukałam dalej. 
Jakiś czas potem znów umówiłam się na spotkanie. Tym razem oglądałyśmy tylko 2 mieszkania. W jednym można powiedzieć, że nie było mebli i drugie łóżko trzeba by dostawić samemu.
Drugie mieszkanie to obecnie przez nas wynajęte. Właściciel powiedział, że dostawi nam dodatkowe łóżko, kupi talerze, żelazko (generalnie co zechcemy), a co faktycznie nam dokupi to zobaczymy w praktyce. Ważną rzeczą jest fakt, że wynajęłyśmy CAŁE mieszkanie, a nie pokój, dlatego też szukałyśmy dziewczyn w Internecie, które wynajmą z nami. Na szczęście udało nam się je znaleźć. 

W gruncie rzeczy znalazłyśmy mieszkanie, jakiego szukałyśmy. Największym minusem jest gazowe ogrzewanie. Pani zapewniła nas, że koszty nie będą duże, ale wątpię w to i przekonamy się, jak przyjdzie sezon grzewczy. 


Rady:

  •  na spotkania umawiać się w kolejności występującej po sobie mieszkań. Mam na myśli to, aby nie latać z jednego końca miasta, na drugi i z powrotem. Trzeba sprawdzić, gdzie znajdują się ulice i uporządkować sobie w jakiej kolejności mamy oglądać mieszkania. Nie zawsze się tak uda, ponieważ właściciele niekoniecznie muszą mieć czas o danej godzinie. 
  •  ocenić czas, w jakim jesteśmy w stanie dotrzeć na miejsce umówionego spotkania oglądania mieszkania, aby się nie spóźnić, ponieważ właściciel może stracić do nas zaufanie. Sprawdzić rozkład komunikacji miejskiej, sprawdzić dokładne położenie ulic.
  • nie stawiać zbyt wysokich wymogów, zastanowić się, co jest dla nas bardziej ważne, a co mniej - lokalizacja czy wygląd (itp.)
  • sprawdzić co znajduje się w okolicy - czy są niedaleko sklepy, przystanki
  • zapytać właścicieli o kaucję (najczęściej jest to wysokość jednomiesięcznego czynszu), a także o czynsz za wakacje - czy jest płatny czy nie - zazwyczaj płaci się połowę, ale zdarza się, że nie płaci się nic (np. ja płacę od października), a niektórzy życzą sobie pełnej kwoty czynszu
  • ustalić ewentualne dostawienie mebli
  • zapytać o sprzęt AGD (żelazko, odkurzacz, mikrofalówka - wg uznania)
  • poszukać parkingu (zależy od lokalizacji - czasem są płatne)
  • ustalić ile mogą wynosić dodatkowe opłaty (tzw. media) i zapytać jakie jest ogrzewanie - polecane jest centralne, my niestety mamy gazowe, a o nim napiszę jak już zamieszkam i będzie zima ;)
  • zapytać czy jest strych, bądź piwnica (opcjonalnie - bo nam np. to nie jest potrzebne :)

sobota, 6 września 2014

Po maturze: wybór uczelni i kierunków

Wybór uczelni i kierunku był dla mnie nie lada wyzwaniem. Nie wiedziałam tak na prawdę co chciałabym robić. Wydaje mi się, że jestem jeszcze za mała na takie poważne decyzje, a nie chciałabym się potem bawić w jakieś przenoszenie, zmiany kierunku. Ostatecznie ostawiłam na ekonomię.
Nie chciałabym studiować gdzieś na drugim końcu Polski. Zapisałam się na rekrutację na UMCS i na SGGW. Jednak wiedziałam, że na SGGW się nie dostanę. Warszawa mi się podoba, miałabym z kim mieszkać. Nawet w czerwcu pojechałam do stolicy, by w ogóle przypomnieć sobie jak tam jest, czy bym się odnalazła. Polecam również Wam, udać się do miasta, w którym chcielibyście studiować. Przejść się po znanych uliczkach, zajrzeć do uczelni. Może wtedy zmienicie zdanie ;)

Dla mnie wybór uczelni nie był aż tak trudnym wyborem, jak wybór kierunku. Gdy już sobie wymyśliłam, że będzie to coś ekonomicznego, to pozostało pytanie: "ale co konkretnie?" Najpopularniejsze kierunki na wydziale ekonomicznym to: ekonomia, logistyka, zarządzanie, zarządzanie i inżynieria produkcji, finanse i rachunkowość.

Ekonomia wydaje mi się, że jest o wszystkim i o niczym. I takie też komentarze przeczytałam w Internecie. 
Logistyka - początkowo na ten kierunek miałam się zapisać. Stwierdziłam, że to chyba jednak nie jest dla mnie. Najpierw nie wiedziałam dokładnie o co chodzi z tą logistyką. Gdy zapoznałam się z tymi informacjami bliżej, przemyślałam sobie sprawę. 
Zarządzanie wydaje mi się dla zdesperowanych. Ile się słyszy, że po tym nie ma pracy. Niby dla chcącego nic trudnego... 
Finanse i rachunkowość wydawało mi się kierunkiem najodpowiedniejszym. Może potem jakaś praca w banku, w innych tego typu instytucjach? Z matematyki nie jestem jakaś super dobra, ale nie mam też z nią problemów. Gdy tylko zaczną się studia mam zamiar się przyłożyć i robić wszystko, aby uczyć się jak najlepiej. 
Może w przyszłości założę własną firmę i wiedza nabyta na kierunku Finanse i Rachunkowość pomoże mi w tym? Nigdy nic nie wiadomo :) Niby nie trzeba mieć studiów, by założyć własny biznes, ale wolę sobie zapewnić przyszłość i ukończyć studia. 


piątek, 5 września 2014

Przygotowania do matury oraz wybór przedmiotów maturalnych

Moim zdaniem warto od najmłodszych lat rozwijać swoje wszelkie pasje, znajdować swoje hobby, by potem łatwiej podjąć decyzję, co właściwie chce się w życiu robić. Człowiek uczy się całe życie i tak na prawdę każdy dzień edukacji sprawia, że jesteśmy choć odrobinę mądrzejsi. Nabieramy doświadczenia, co raz więcej możemy zrozumieć. Dlatego warto zgłębiać swoją wiedzę i ją utrwalać.

Jednakże - skupiając się już na samym liceum - uważam, że intensywna nauka z myślą "matura, matura" nie ma zbytnio sensu. Wiadomo, że trzeba się uczyć, ale wpajanie przez nauczycieli od samego początku, żeby się już zacząć uczyć to przesada. Przecież od rozpoczęcia liceum, do matury mijają 3 lata. Przez ten czas można zapomnieć co człowiek już nauczył się wcześniej. Ja nie miałam zbytnio problemów z nauką, nigdy nie miałam zagrożeń czy większych problemów. Do matury już tak konkretniej zaczęłam się uczyć w II semestrze 3-ciej klasy LO. I nadal uważam, że to mi wystarczyło. W I semestrze dużo czytałam: repetytoria, stare zeszyty, książki, Internet i te sprawy. Ale jak już wspomniałam, II semestr poświęciłam praktycznie w całości nauce. 

Egzaminy pisemne
Odpuściłam sobie imprezy na rzecz arkuszy z matematyki. W sumie przerobiłam ich około 17. Nie wiem czy to dużo, czy mało. Jednak teraz wiem, że dzięki nim i mojemu zaangażowaniu zdałam matematykę w wystarczającym dla mnie stopniu. 
Z polskiego nie uczyłam się praktycznie wcale. Stwierdziłam, że to i tak mi się nie przyda, a czytanie streszczeń to strata czasu, przecież przeczytanie tylu opracowań w jednym czasie może doprowadzić do tego, że wszystkie informacje się pomieszają i w ogóle nie będę wiedziała co i jak. Pomyślałam: "jakoś to będzie". I było. Pierwsza część, czyli tekst była bardzo przyjemna - o miłości :D Z tego co pamiętam to nawet ku mojemu zdziwieniu całkiem sporo punktów za to dostałam. Druga część - wypracowanie - hmm. Teksty nie były jakoś specjalnie trudne (spośród Potopu i Wesela, również ku mojemu zdziwieniu wybrałam Potop. Do dzisiaj nie wiem o czym była ta książka co za wstyd :D). Dostałam tyle punktów, ile zasłużyłam i na całe szczęście mam to już za sobą.
Angielskiego się nie bałam, bo umiem dość dobrze ten język, przed matura pisaliśmy dużo listów, pocztówek, ogłoszeń na lekcji i to mi w zupełności wystarczyło. Angielski to chyba dla większości dość łatwy egzamin.
Jako dodatkowy przedmiot wybrałam tylko geografię na poziomie rozszerzonym. Uważam geografię za bardzo ciekawy przedmiot, ale jego obszerność czasem mnie przerażała. Dużo informacji, a tak mało czasu. Chyba mi się poszczęściło, bo 62% to dla mnie był szok :D 

Egzaminy ustne
Masz dwie możliwości podejścia do tych egzaminów: albo się mocno stresujesz, albo idziesz kompletnie wyluzowany. 
Ja miałam szczęście, ponieważ po napisaniu egzaminów pisemnych miałam około 2 tygodnie wolnego i dopiero zaczynały się nam egzaminy ustne. Dla mnie i większości uczniów to ogromny plus. Nie wyobrażam sobie, aby zdawać ustne 2 dni po pisemnych (a tak miała moja koleżanka). Do egzaminów ustnych jak już łatwo się domyślić zaczęłam się uczyć po pisemnych. Jedynie prezentację oraz konspekt z polskiego miałam przygotowaną nieco wcześniej, by profesor w szkole sprawdził ewentualne błędy. Prezentację oraz konspekt pisałam sama. Byłam z nich bardzo dumna, ponieważ do moich "wypociń" nie miał sor zastrzeżeń. Wybrałam temat Młodzi gniewni w literaturze (...). Umiałam wszystko i wszystko powiedziałam na egzaminie mimo lekkiego stresu. Pani egzaminator przyznała mi zaledwie połowę punktów, wyjaśniając, że nie powinnam pisać o buncie, lecz o złości. No cóż. Widocznie ile ludzi, tyle różnych zdań. Szkoda mi było tylko mojej pracy.
Do angielskiego podeszłam na luzie. Dostałam maksymalną ilość punktów. Panie bardzo miłe, ale mimo to czasem pustka w głowie się pojawiała.To straszne czuć taką bezsilność w tak ważnym momencie. Ale bez większego strachu, jakoś wybrnęłam. 

O wyborze przedmiotów maturalnych
Dla mnie nie było łatwo wybrać już w lutym, co chcę zdawać. Przecież mało kto jeszcze wie, co chce właściwie studiować, niektórzy nawet w trakcie studiów przenoszą się na inne kierunki. To właśnie wtedy wymyśliłam sobie, że pójdę na coś ekonomicznego. A że profil w liceum (mat-geo) był taki, że i matematyka, i geografia były najczęściej brane pod uwagę to to się dobrze składało. Zastanawiałam się też nad dodatkowym angielskim rozszerzonym, ale ja angielskiego (w szkole) zaczęłam się uczyć dopiero w liceum. Wcześniejsza wiedza o języku angielskim była albo z kółek, albo z własnego zainteresowania. Dlatego postanowiłam nie ryzykować.


A tak na prawdę to, czy nasze wybory są słuszne, będziemy w stanie ocenić dopiero za kilka lat :)

czwartek, 4 września 2014

O mnie, o blogu i wyborze studiów

Witajcie :)

Spełniam swoje założenie i zakładam bloga. Dość spontanicznie, ponieważ na ten pomysł wpadłam wczoraj kładąc się spać, ale stwierdziłam, że to wcale nie musi być takie głupie. Studia się jeszcze nie zaczęły, więc mogę od samego początku zapisywać tu moją przygodę ze studiami. Cel jest jasny: aby pomóc innym zapoznać się z okolicznościami zaczęcia nowego etapu w życiu. 

No ale skoro o początkach tu mowa, to wypada napisać coś o sobie, prawda? :)
Mam lat 19, a studiować będę Finanse i Rachunkowość na UMCS-ie w Lublinie
Wybór kierunku nie jest taki prosty jak się wydaje, ponieważ mimo, że wybiera się go dopiero po maturze, to najpierw (w okolicach lutego) musiałam wybrać przedmioty, z jakich będę zdawać maturę. A przecież wybierając je, musimy kierować się tym, co w późniejszym czasie będzie punktowane przy dostawaniu się na studia. 
Ja nigdy nie miałam czegoś takiego jak wymarzone studia.  Jednak po długich namyślaniach stwierdziłam, że być może ekonomia to coś dla mnie. Myśl ta wpadła mi do głowy bardzo szybko i już tak zostało. 

Przedmioty maturalne, jakie zdawałam to: obowiązkowe - polski, angielski, matematyka, dodatkowo - geografia poziom rozszerzony. Jak widzicie szału nie ma, postawiłam na skromność :D Jednak to wystarczyło, by dostać się na UMCS w roku 2014. Pod uwagę były brane takie przedmioty jak: angielski oraz matematyka lub geografia (to, co korzystniejsze). Angielskim zdałam na 88%, geografię na 62%, co dało mi w sumie 212 punktów na uczelnię.

Może głupio się przyznać, ale postanowiłam zaszaleć z tymi studiami i zapisałam się na rekrutację tylko na dwie uczelnie. Oprócz chęci studiowania w Lublinie, zadeklarowałam się również w Warszawie na SGGW. Jednak tam po prostu wiedziałam, że się nie dostanę. Ale wiecie, rodzice namawiali, żeby złożyć na więcej uczelni niż na jedną. Te dwie to było nawet dla nich za mało. Ale byłam tak pewna siebie, że dostanę się na UMCS, że nie widziałam takiej potrzeby. No i miałam rację (uff, udało mi się :P). Już od około dwóch miesięcy jestem oficjalnie studentką tejże uczelni, a rok akademicki zaczyna się 1 października.

Już teraz zapraszam Was na przyszłe posty. Będę pisać o wszystkim, co związane ze studiami: o szukaniu mieszkania, o przeprowadzce, o przedmiotach, o organizacji pracy i czasu... . Jeśli mielibyście jakieś pytania, to serdecznie zapraszam do komentowania :)